(…) Kiedy po rozpadzie ustroju komunistycznego i powstaniu III Rzeczypospolitej pojechałem po raz pierwszy do Polski (po przeszło pięćdziesięciu latach nieobecności), moim miejscem postoju w Warszawie stało się tak dobrze znane przyjaciołom Hanki mieszkanko na Marszałkowskiej. Było ono znakomitym przykładem jej nieograniczonej gościnności. Na stosunkowo bardzo małej przestrzeni potrafiła wygospodarować nocleg dla gościa, który jakimś cudem mieścił się jeszcze wśród ścian pokrytych półkami na książki. Ze szczególną dumą pokazywała mi Hanka półkę, wypełnioną książkami z dedykacjami autorów, którymi byli wszyscy właściwie piszący działacze opozycji politycznej ostatniego ćwierćwiecza. Z lubością opowiadała o rewizjach, przeprowadzonych kilkakrotnie na tych półkach przez UB. Ze szczególną radością relacjonowała przebieg jednej takiej rewizji, kiedy to udało się jej namówić „smutnych” panów do zdjęcia książek z najwyższych półek, do których nie mogła sama sięgnąć, po to tylko, by mogła wytrzeć nagromadzony tam kurz. Jakże często można było w tym skromnym mieszkanku spotkać ludzi zasłużonych, noszących nazwiska tak dobrze mi znane dotąd tylko ze słyszenia. Andrzej Krzeczunowicz, fragment książki