Anka wraca do rodzinnej Łodzi po kilkuletnim pobycie w Warszawie. Razem z Gosią, najbliższą kuzynką, zajmuje dość zapuszczone mieszkanie po niedawno zmarłym dziadku. Dziewczyny robią remont i aby trochę się odkuć, postanawiają wynająć pokój, najlepiej jakiejś spokojnej kobiecie. W efekcie wprowadza się do nich niejaki Jakub, który przypomina im bohatera serialu Californication, Hanka Moody’ego. Hank wydaje się idealnym współlokatorem, dopóki Anka i Gosia nie znajdują u niego garoty i książki o seryjnych mordercach.
Ale od czego mają odważnych obrońców – sąsiadów Pawła i Lidkę, poetę Stanisława i bufonowatego redaktora naczelnego Marcina?
W tle pojawiają się narcystyczne matki, toksyczne relacje rodzinne oraz nagle odnaleziony ojciec, z którym Ankę łączy coś więcej niż tylko pakiet genów, co odkrywa ze zdziwieniem.
Choć książka traktuje o sprawach poważnych, podana jest w lekki i humorystyczny sposób.
A czym są tytułowe ćmy? To wszyscy, którzy lecą do ognia nawet za cenę spalenia sobie skrzydeł.
Na szczęście zdarza się, że jest to ogień, który nie parzy, tylko przyjemnie grzeje.