

Rok 1984 zespó,l w składzie: Piotr Lutyński (kierownik Wyprawy), Wiesław Burzyński, Mirosław Falco Dąsal, Michał Kochańczyk, Jacek Kozaczkiewicz wytycza nową drogę na szczyt Fitz Roya. Było to pierwsze polskie wejście na wierzchołek. Droga (znana w literaturze alpinistycznej jako ",Polaca",) ma 33 nowe wyciągi aż do przełęczy, na któ,rej łączy się z drogą Casarotto. Skalne zacięcia i kominy z dużą ilością wspinaczki w skale pokrytej lodem uczyniło tę drogę jedną z najbardziej ekstremalnych na Cerro Fitz Roy, któ,ra do dnia dzisiejszego nie doczekała się powtó,rzenia.
Cała idea wyjazdu to samodzielny pomysł Piotra Lutyńskiego, kierownika i organizatora wyprawy... Był z nami motor całej akcji w sportowym sensie, czyli ",Falco",, filar wyprawy, wspinacz o wielkich umiejętnościach, doświadczeniu i ambicji. Miał on w sobie coś takiego, co powodowało, że i my myśleliśmy tylko o drodze, o szczycie, ciągnął to wszystko uparcie. Był Michał Kochańczyk, globtroter, po ojcowsku troszczący się o nas w gó,rach, był Jacek Kozaczkiewicz, spokojny, zró,wnoważony i bezkonfliktowy człowiek, świetnie rozwspinany oraz Piotrek Lutyński, kierownik wyprawy, któ,ry wziął na swoje barki wszelkie kwestie organizacyjne, zdobył potrzebne informacje i załatwił znakomite kontakty.
Fragment wywiadu Piotra Michalskiego z Wiesławem Burzyńskim Fitz Roy 1984 w magazynie Gó,ry goryonline.com z dnia 2 grudnia 2008
Zdobycie Cerro Fitz Roy było dla naszej piątki dokonaniem wspinaczkowym, o któ,rym każdy z nas marzył. Wejście nową drogą na szczyt tej gó,ry było możliwe dzięki wspanialej koleżeńskiej atmosferze, jaka nam towarzyszyła podczas tej wyprawy, zacięciu Falco, któ,ry nas mobilizował i parł do przodu oraz zdolnościom Michała, któ,ry wspierał swoich wspinaczkowych kompanó,w i uzupełniał nasze braki językowe. Każdy z nas dał z siebie wszystko, aby osiągnąć ten gó,rski cel, a szczegó,lną radością dla mnie był fakt, że wszyscy uczestnicy wyprawy stanęli na szczycie.
Po powrocie do Polski straciliśmy dwó,ch naszych kompanó,w z wyprawy na Fitz Roya. Mirosław Falco Dąsal zginął na Evereście, Jacek Kozaczkiewicz w wypadku samochodowym, ale pozostała trojka -Michał Kochańczyk, Wiesław Burzyński oraz piszący te słowa pozostają w serdecznym kontakcie i sądzę, że będą zawsze związani tą niewidoczną liną wspaniałych wspó,lnych wspomnień gó,rskich.
Piotr Lutyński