Gdy w wieku 32 lat, dość jak na swój wiek schorowany, mający fatalną opinię pijusa i obiboka „jednoroczny ochotnik” (absolutnie nie był zresztą ochotnikiem, tak po prostu nazywano przymusowych rekrutów mających szansę na stopień oficerski) Jaroslav Hašek (1883-1923) przybył do koszar w Czeskich Budziejowicach, nikt nie mógł się spodziewać, jak genialnie to zaowocuje. Prowadzący wcześniej nieustabilizowaną egzystencję wesołego pijaka, bohatera skandali, bon vivanta, początkującego pisarza, twórcy kabaretu, dziennikarza piszącego o zwierzętach (często je zmyślał!), jednego z założycieli Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa, Hašek, w „cudowny” sposób odnalazł się w cesarsko-królewskiej armii i pokonał ją siłą ludowej, czeskiej rubaszności, jej antymilitaryzmem i skłonnością do anarchizmu. Owocem zaś stały się „Przygody dobrego wojaka Szwejka w czasie wojny światowej”, przełożone na blisko sześćdziesiąt języków, adaptowane przez teatr i kino. Książka nie tyle nawet należy do kanonu literatury, co kanon ten określa: inspiruje autorów niezliczonych pastiszów, speców od marketingu i rozmaite gałęzie kultury zarówno wysokiej, jak i popularnej. Szwejk, gaduła, samochwał, kryjący się za tarczą pozornej naiwności czy głupoty wyśmiewa nie tylko armię i panujący w niej porządek, ale jest bodaj najbardziej antywojennym bohaterem literackim wszechczasów. Ten „skończony idiota” jako jedyny zachowuje rozsądek, gdy świat pogrąża się w najstraszliwszym od niepamiętnych czasów kataklizmie. Książka czytana przez kolejne pokolenia pomaga zachować dystans wobec szalejących czasów i ich coraz trudniejszych do zniesienia prawideł. Dzisiaj, gdy świat znowu „wypada z formy” będzie nie tylko wartościową lekturą budzącą śmiech i refleksję, ale także lekiem na zbyteczną powagę, na którą – chciejmy wierzyć – czasy nasze zasługują w stopniu nie większym niż schyłek rządów jaśnie oświeconego cesarza Franciszka Józefa.