Czym są Planty dla Krakowa? Łatwo odpowiedzieć: Planty to jeden z najważniejszych symboli miasta, w którym jest ich tyle, że trudno je wszystkie wyliczyć. Czy można sobie wyobrazić współczesny Kraków bez Plant? Odpowiedź jest równie prosta: nie! A czy można sobie wyobrazić, że jakiś szalony deweloper zamienia Planty w atrakcyjne osiedle apartamentowców? Tak absurdalny pomysł może i byłby nawet ciekawy, ale bez wątpienia jego autor nie mógłby się czuć bezpiecznie w Krakowie. Przypomniały mi się słowa Sławomira Mrożka, który przed laty zapytał mnie, czy wiem, czym są krakowskie Błonia. Po czym ze zjadliwym uśmiechem wyjaśnił, że to upiorny sen dewelopera... To samo można powiedzieć o Plantach – i chyba nawet mocniej niż o Błoniach: tyle tam drzew do wycięcia, no i bliżej Rynku. (...) Postrzeganie Plant jedynie w kategoriach i perspektywie miejskiej przestrzeni jest wielkim błędem: są one przecież przede wszystkim niemym świadkiem wszelkich ludzkich emocji i zdarzeń, od uniesień miłosnych poczynając, na zbrodniach kończąc. Gdyby plantowe drzewa umiały mówić! Widziały ludzi śmiejących się i płaczących, samotnych i nieszczęśliwych, w radosnej euforii po zdanym egzaminie na polonistyce przy Gołębiej 20... Widziały dostojne uniwersyteckie pochody do kolegiaty Świętej Anny, ale i tysiące bezdomnych śpiących na ławkach. Słyszały, jak dzwon Zygmunt bił w chwilach podniosłych – i wycie pijaczków, których rozpiera nienawiść lub miłość do klubu Cracovii lub Wisły. Te drzewa widziały i słyszały wszystko, nic, co ludzkie, nie jest w stanie ich zaskoczyć. W tej książce próbuję zmierzyć się z pytaniem, czym są dla mnie Planty. Staram się udowodnić oczywistą prawdę, że są po prostu piękne. A jak widzą je inni? Andrzej Nowakowski, ze Wstępu